Osiedle to raczej do mroku należy i cienia
Zaledwie 10 minut od pełnej obfitości Gdańskiej starówki
Gdzie na jarmarku sprzedają się oscypki i grochówki
Smażą się ryby, smarują wielkie jak bloki pajdy chleba
Przystanek nie zdradza sekretów swojej dzielnicy
Wygląda nawet przystojniej od reszty okolicy
Tylko na okrągło oblizująca się baba coś węszy
I ten ledwo idący o swej prowizorycznej kuli menel
Czerwone sekundę, potem zielone niestety
Sklepowa w swoim niedzielnym nowym fartuchu
Wydychając dym biały: Habemus Papam, czeka pan
Widzi,że palę? Pijane dzieci z wandalami
Pijane psy szczekające coś o bezradności i pustce
Kolorowe straszydło wyłania się wreszcie i tak za wcześnie
Łzy zalewają mi oczy, ale to nie łzy są, lecz to są kamienie
Czterdzieści parę metrów liczonych w kwadratach zamiast denata
I przez czterdzieści parę lat tak wychodzić i wracać....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz